sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 5

- Słucham...?- Mój głos był pełen przerażenia...
-Nasti to ty? 
- Tak Lou to ja coś się stało? - Odetchnęłam z ulgą aż chyba Louis słyszał po drugiej str. 
- Nie nic, a właściwie jednak coś. Bo jest sprawa. I tylko ty możesz nam pomóc. 
-No słucham Cię co się stało? 
- Bo Hazz tzn byliśmy na piwie z Harrym i na jednym się nie skończyło , Harry jest w fatalnym stanie a nie możemy wrócić do domu bo nas menager zje żywcem jak znowu Harry wróci w takim stanie. I tu się nasuwa moja prośba do Ciebie czy byś nas przenocowała ? 
Zastanawiałam się chwile jak ich przenocuje a raczej gdzie będą spać. 
- Nasti proszę... jesteś jedyną osoba która może mi pomóc. 
W Louisa głosie było słychać błaganie, przesądziło to o mojej decyzji. 
- Zaraz Ci wyślę adres sms. ok ?
- Jasne , dzięki bardzo!
Odłożyłam tel i poszłam wyjąć drugi komplet pościeli dla Harry'ego i Louisa. Będą spać w dużym pokoju. 
Wszystko było już przygotowane gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam szybko i je otworzyłam widok jaki ujrzałam był śmieszny. Louis starał się trzymać Harry'ego ale jak mnie zobaczył to biedny loczek prawie mu z rąk wypadł co spowodowało to że się przebudził. Podniósł lekko głowę i spojżał na mnie tymi swoimi pięknymi oczętami. I momentalnie zaczął  udawał trzeźwego. Wyprostował się chwiejąc się poprawił loki i z uśmiechem na twarzy rzekł.
- Witam piękną panią. - powiedział podając mi rękę.- Spojrzałam na Lou a on tylko wzruszył ramionami.  
- Witam pana wieczorową porą. 
- Harold jestem miło a to mój towarzysz Louis. 
Louis spojżał na niego jakby pierwszy raz loczka na oczy wiedział 
- Louis może wejdziecie zanim pobudzi cały blok co ?
Louis przytaknął głową , przerzucił sobie ramie Harry'ego na swoje barki i zaczął się kierować w stronę mieszkania. 
- Weź go rozbierz i połóż na kanapie. 
- Sam się potrafię rozebrać! - Zaczął się bulwersować curly- I całkiem dobrze mi to wychodzi. 
Najpierw próbował ściągnąć marynarkę ale coś mu nie wychodziło to zabrał się za buty. Gdy upadły na podłogę z lekkim odgłosem uderzenia o podłogę, Harry się nad mini nachylił i  przytykając palec do ust kazał być im cicho. Spojrzeliśmy tylko na siebie z Louisem z uśmiechami na twarzy, całkiem zabawne przedstawienie nam zaserwował Hazza. 
- Może jednak mu pomogę. 
- Chyba tak bo do jutra mu się nie uda rozebrać ale chociaż swoje buty udało mu się uciszyć. 
- Jakiś plus. 
- Herbatę chcesz czy może coś zimnego?
-Herbatę poproszę.
Louis ogarniał Harry'ego a ja w tym czasie patrzyłam jak Louis opiekuje się młodszym przyjacielem, był taki delikatny i wiedział co ma robić. Gdy woda się już zagotowała zaprosiłam Lou do sypialni bo Harry zajął kanapę w pokoju. 
-Czuj się jak u siebie w domu. Mało tu miejsca ale chociaż jest własne. 
- Chociaż się nie zgubisz tak jak Niall u nas w domu.
- Co? Niall się gubi u was w domu? To co wy tam labirynt macie ?
- Na początku jak się wprowadziliśmy to się trochę gubił ale teraz ma mapkę i już jest dobrze.
- Wy to jesteście udani.
- No co, po prostu dobrze się bawimy.
Puściłam chłopaka przodem i po chwili sama do niego dołączyłam. Zastałam go w pokoju oglądającego moją ścianę.
- Masz mapę świata narysowana na ścianie ?
- Spostrzegawczy Lou jesteś.
- A te zdjęcia?
- To są zdjęcia z miejsc w których już byłam.
- A te puste?
- Lou co ty taki ciekawski?
- No co tylko pytam...
- Te puste czekają na zdjęcia, mam kiedyś w planach pojechać do tych miejsc.
- A gdzie byś chciała najbardziej pojechać?
Pokazałam palcem na pustą ramkę znajdującą się gdzieś na oceanie Spokojnym.
- Co tam jest?
- Przeczytaj.
- Bora - Bora?
- yhym.
Chodź siadaj a nie tak stoisz. Podałam Louisowi jego herbatkę i sama ległam się na łóżku. Louis niepewnie ale usiadł koło mnie po drugiej stronie łóżka. Zaczeliśmy rozmawiać o naszych planach na przyszłość , marzeniach , podróżach. Skakaliśmy z tematu na temat co chwile uciszając się jeden przez drugiego żeby Harry'ego nie obudzić. Po takiej gadaninie padliśmy na łóżko i zapadła przyjemna cisza. Nie była ona niezręczna wręcz przeciwnie. Miło było tak pomilczeć i unosiło się tylko w przestrzeni pochrapywanie Harry'ego. I nawet nie wiem kiedy po prostu usnęliśmy.

Harry

Obudziły mnie promienie słońca. Kurde ale mnie łeb boli.. Gdzie ja jestem...? Mimo rosnącego bólu w mojej głowie przetoczyło się chyba z tysiąc myśli na min. Chwila widzę wodę i tabletkę przeciwbólową, to jest zbawienie. Dobra teraz trzeba wstać, powoli bo mi głowa zaraz pęknie. Chwila chwila gdzie są moje ciuchy? Dobra leżą na krześle. No dobra ale i tak mi nadal nic nie mówi gdzie jestem? Trzeba się rozejżeć.
Podniosłem się powoli z kanapy i rozejrzałem do okoła. Nie znałem tego miejsca ale było przytulnie urządzone mimo że jest to malutki pokój z aneksem kuchennym. Obróciłem się żeby zobaczyć co znajduje się za mną , a tam zobaczyłem słodki widok. Nastka leżała wtulona w Louisa. Louis obejmował ją ramieniem a ona leżała przytulona do niego. Eh... chłopak ma szczęście. Wracając na ziemie skoro nie znajdujemy się u siebie a jest tutaj Nastka to pewnie jej mieszkanie. No tak byliśmy z Louisem wczoraj na piwie i na jednym się nie skończyło. Jakbyśmy wrócili pijani a raczej ja do domu to nasz menager by mnie chyba zabił. Powinienem się jakoś Nastce odwdzięczyć za to że nas przekimała. Hm. co by to zrobić na szybko może jakieś śniadanko? Pomyszkuje jej trochę po kuchni.


Nastka

Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy. Chwila skoro ja jestem tutaj to kto jest w kuchni? Otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam Lou przytulającego się do mnie a raczej ja do niego. On również się przebudził i delikatnie uśmiechnął.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry , Lou- Uśmiechnęłam się niepewnie do niego.
- Chyba Harry zrobił nam śniadanie. Może zobaczymy co szef kuchni dzisiaj serwuje?
-Yhym.. tylko tyle udało mi się wykrztusić z siebie po tym co zastałam rano a raczej przed chwila.
Louis wstał przeciągnął się i udał się do pokoju zobaczyć z Loczkiem, słyszałam tylko ich przyciszone głosy i śmiechy. Po chwili Louis przyszedł z powrotem do mojej sypialni trzymając w reku kubek z parującą jeszcze kawą.
- Proszę i Harry zaprasza na naleśniki.
- Pychota.
Poszliśmy razem do pokoju gdzie Harry już nakładał nam na talerze naleśniki.
- Zapraszam do stołu, podano śniadanie. - Powiedział teatralnym głosem Harry.
- Wygląda przepysznie.
- I zapewniam Cię że takie jest . Powiedział Lou
Grzecznie zjedliśmy śniadanie rozmawiając o bzdurach, kurcze to całkiem fajne chłopaki są.
- Nastka..- zaczął niepewnie Harry.
- Tak?
- Dziękuje że nas przenocowałaś.
- Oj nie ma sprawy, chętnie wam jeszcze kiedyś użyczę swojej kanapy.
Po zjedzonym śniadanku Harry wszystko ładnie umył i posprzątał po sobie.
- Dobra Nasti my musimy uciekać bo mamy za godzinę próbę a wiesz... i przepraszam że tak szybko uciekamy ale wiesz nie chcemy się narazić. I tak już Harry się kiedyś naraził i musi być grzeczny.
- Skoro praca wzywa to uciekajcie ja też mam coś do roboty tak że za chwile wychodzę.
- To do zobaczenia za dwa dni- Powiedział Hazz dając mi buziaka w policzek stojąc już w progu i to samo zrobił Louis tylko z większym uczuciem przynajmniej tak mi się wydawało.
Zamknęłam za nimi drzwi i jeszcze się nie zdążyłam odwrócić gdy usłyszałam pukanie. 

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 4

Tygodnie mijały leniwie. Zaprzyjaźniłam się z Seth'em okazał się całkiem fajnym chłopakiem, tak samo chłopcy z zespołu.. Myślałam na początku że to jakieś gwiazdeczki i będą robić z siebie nie wiadomo jakie gwiazdy a oni mimo że są sławni to jednak zostali normalnymi chłopakami. Każdy jest inni ale razem tworzą całość.  Przez te kilka tygodni uświadomiłam sobie że praca z chłopcami daje mi satysfakcje i pozwala się utrzymać , ale chciałabym jeszcze jakoś zapełnić sobie czas. Z 1D pracuje tylko 2 dni w tygodniu. A resztę mam wolną i nie wiem co ze sobą zrobić. Wydrukowałam kilka kopi swojego CV i ruszyłam na miasto w poszukiwaniu pracy. Przeszłam całe centrum i nic nie znalazłam. Eh.. takie duże miasto a pracy nie ma w elastycznym wymiarze godzin. Gdy już zmierzałam w kierunku swojego mieszkanka moim oczom ukazała się maleńka kawiarenka z pięknym wnętrzem, aż zatrzymałam się popatrzeć bo biło od niej ciepłem domowego ogniska. napawając się tym widokiem zobaczyłam na szybie kartkę że potrzebują kelnerkę.
Weszłam do skromnie ale gustownie urządzonej kawiarenki. Od samego wejścia uderzył mnie zapach cynamonu i pomarańczy. Eh... poczułam się jak podczas świąt u babci. Szybko otrząsnęłam się ze wspomnień i podeszłam do lady przy której stała starsza pani.
- Dzień dobry słodziutka w czym mogę służyć ?
- Widziałam ogłoszenie na witrynie i chciałam się zapytać o prace.
- Słodziutka potrzebujemy kogoś kto nam pomorze mi i mężowi. Jesteśmy już starzy i nie ze wszystkim dajemy rade. - Powiedziała smutno.
- A pasowało by pani 4 dni w tygodniu ?
- Ależ oczywiście. A rozumiem weekend chciałabyś mieć wolny?
- Nie, to znaczy tak tylko jeden dzień ale ja jeszcze we wtorek i piątek pracuje gdzie indziej i bym mogła jedynie po południu przychodzić. do zakmniecia.
- Mi pasuje. A powiedz mi coś o sobie?
 Hm...? Jeszcze takiej rozmowy o pracy nie miałam że się pracodawca zgadza a moje warunki, no ale ok.
- Więc nie jestem stąd przyjechałam z Polski za pracą. Skończyłam studia i chciałabym tutaj dorobić. Jestem pracowita i lubie pracować z ludzmi.
- A jakieś doświadczenie masz?
- Niestety nie.- Powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Wiesz co? Dobrze Ci z oczu patrzy przyjdz jutro to zobaczymy co się da z Toba zrobić ok?
 - Oczywiście , dziekuje bardzo! Do widzenia !
- A właśnie słodziutka jak masz na imie?
- Anastazja.
-Jak ta księżniczka?
- Dokładnie tak, a pani jak na imię?
- Molly miło mi.
- Mi również i do widzenia !
Cała w skowronkach pobiegałam do domu i w biegu zgarnęłam torbę ze sprzętem i pobiegłam na ćw.


Przed wejściem na sale porozmawiałam chwile z Paulem czy się zgodzi na mój szatański plan. Dzięki Bogu się zgodził i stwierdził że to dobrze chłopakom zrobi tylko musi zadzwonić po jeszcze jednego ochroniarza.
-Dobra Paul to ja ich trochę porozgrzewam i wtedy wcielimi plan w życie ok ?
- Dobra to ja już dzwonie po Mike
Z wielkim uśmiechem weszłam na sale.
- No proszę kolejny dzień uśmiechnięta. - Powiedział Liam
- Co tym razem? - Zayn
- A co wy tacy ciekawi. Mam dla was niespodziankę...
- Uwielbiam niespodzianki! - Krzyknął Niall
- Dobra ja idę się przebrać. A ty się rozgrzejcie, i ja wiem Louis "panie zawsze i wszędzie" że ty już jesteś gotowy ale chociaż poudawaj.
- EH... no dobra.

Po ok. 15 min wbiegł na sale Paul.
- To co chłopacy gotowi?
- eee...- co on tutaj robi?
- Pomaga mi a co myśleliście? Jasne że są gotowi. To jedziemy.
- Gdzie jedziemy? Ej...- Ze strachem w oczach powiedział Niall
- Oj no zobaczysz, nic się nie bój nie zrobię przecież krzywdy najsłodszemy irlandczykowi świata.
Niall się tylko zarumienił ale kontem oka zobaczyłam grymas na twarzy Louisa. O co chodzi temu człowiekowi. Zawsze jak powiem jakiś komplement innemu ten się w sobie zamyka. Chyba będę musiała porozmawiać z Hazza.

- Co my tu robimy?- Spytał zdziwiony Zayn
- Będziemy biegać
- Eeee... to jest ta niespodzianka?
- Nie o końca, ale po części , wychodzimy z budynku dzisiaj i mamy zajecia w plenerze.
Zabrałam chłopaków do parku żeby trochę pobiegać jest ładna pogoda jak na wrzesień, szybkie jeszcze rozciąganie się i dalej zwiedzać park. Dobrze im zrobi świeże powietrze.
Przez całą drogę koło mnie biegł Louis w każdym bądź razie zawsze gdzieś się koło mnie kręcił.
To takie przyjemne jak tak niezdarnie próbował być blisko mnie.

Wieczorem po wyczerpującym bieganiu gdzie chłopacy już nie mieli siły na nic i oczywiście byli padnięci po 5 min truchtu, wskoczyłam pod prysznic taki cieplutki. Odkręciłam sobie ciepłą wodę podłączyłam mojego nowiutkiego Ipada do odtwarzacza. I weszłam do gorącej wody która koiła moje zmęczone ciało. Mogłabym tak stać pod ciepłą wodą całą wieczność ale już poczułam jak mi skóra się marszczy.
Wskoczyłam w krótkie spodenki cieplutkie skarpeciochy do połowy łydki i topik i zatopiłam się w książce jednocześnie słuchając jakiś wolnych kawałków z Ipada. Koło godziny 1 w nocy wyrwało mnie z romantycznej opowieści cholerne ustrojstwo zwane telefonem. Na wyświetlaczu widniał nieznany numer.
Szybko odebrałam bo myślałam że może coś się stało w Polsce.
- Słucham...?- Mój głos był pełen przerażenia...

CDN...


Nie wiem co mam wam tutaj napisać... jeżeli jesteście ciekawi co się stanie dalej .. kto dzwonił? Komnetujcie im wiecej tym szybciej rozdział się pojawi.
Szkoda że jak wchodzicie to nie komentujecie.