- Czego zapomnieliście- Powiedziałam nie patrząc na osobnika stojącego w moich drzwiach.
- Ja niczego....
- Seth? Coś się stało? Co ty tu robisz?
- Znasz może taki zespół jak one direction? - Spytał bez ogródek
- Yyy..znam...tzn. kojarzę.. a co ?
- Bo właśnie miałem omamy że 2 z nich wychodziło z Twojego mieszkania
- To nie były omamy Seth.
- Co? Co oni robili u Ciebie?
- Yyy.. spali?
- Potrafisz powiedzieć coś co ma więcej niż jedno słowo?
- tak,- chłopak spojrzał na mnie z powątpieniem -znam
- No więc słucham co Cię z nimi łączy?
- Pracuje dla nich.
- Porozmawiamy jak wrócę z pracy. Teraz się spieszę bo mam spotkanie z nowym szefem kuchni. Zresztą dawno się nie widzieliśmy tak że może wpadnę do Ciebie i zrobię jakąś kolacje?
- Jasne. Może tak koło 20?
-Tak, pasuje.
Seth pobiegł do pracy a ja zaczęłam się szybko szykować również do pracy. W końcu to mój pierwszy dzień u Molly. Wskoczyłam w wygodne jeansy i koszule do tego jakieś buciki na delikatnym obcasie w końcu będę biegać miedzy stolikami to musi mi być wygodnie. Jeszcze jakiś delikatny makijaż i dalej w drogę do restauracji. Wybiegłam z domu i już po 30 min stanęłam przed małą restauracyjką tak jak ostatnio wywarła znowu na mnie wrażenie. Weszłam do środka i przywitałam się z Molly.
- Gdzie mogę zostawić swoje rzeczy?
- Wejdź na zaplecze tam są szafki, na stole leży kluczyk do twojej schowaj tam rzeczy i obok kluczyka leży fartueszek. A gdy już będziesz gotowa to przyjdź do mnie to Ci wszystko pokaże.
- Dobrze.
Weszłam na zaplecze i szybko się przebrałam. Molly mi pokazała co gdzie jest i co do czego służy. Dzisiaj stałam przy tzn. barze śniadaniowym. Przed południe zleciało nawet nie wiem kiedy. Molly co jakiś czas przychodziła i mówiła co mam robić i co poprawić. Zresztą robienie kanapek to żadna filozofia. Gdy miałam chwile na odetchnięcie zanim Molly posłała by mnie na stoliki po zbieranie zamówień otrzymałam sms.
- Seth? Coś się stało? Co ty tu robisz?
- Znasz może taki zespół jak one direction? - Spytał bez ogródek
- Yyy..znam...tzn. kojarzę.. a co ?
- Bo właśnie miałem omamy że 2 z nich wychodziło z Twojego mieszkania
- To nie były omamy Seth.
- Co? Co oni robili u Ciebie?
- Yyy.. spali?
- Potrafisz powiedzieć coś co ma więcej niż jedno słowo?
- tak,- chłopak spojrzał na mnie z powątpieniem -znam
- No więc słucham co Cię z nimi łączy?
- Pracuje dla nich.
- Porozmawiamy jak wrócę z pracy. Teraz się spieszę bo mam spotkanie z nowym szefem kuchni. Zresztą dawno się nie widzieliśmy tak że może wpadnę do Ciebie i zrobię jakąś kolacje?
- Jasne. Może tak koło 20?
-Tak, pasuje.
Seth pobiegł do pracy a ja zaczęłam się szybko szykować również do pracy. W końcu to mój pierwszy dzień u Molly. Wskoczyłam w wygodne jeansy i koszule do tego jakieś buciki na delikatnym obcasie w końcu będę biegać miedzy stolikami to musi mi być wygodnie. Jeszcze jakiś delikatny makijaż i dalej w drogę do restauracji. Wybiegłam z domu i już po 30 min stanęłam przed małą restauracyjką tak jak ostatnio wywarła znowu na mnie wrażenie. Weszłam do środka i przywitałam się z Molly.
- Gdzie mogę zostawić swoje rzeczy?
- Wejdź na zaplecze tam są szafki, na stole leży kluczyk do twojej schowaj tam rzeczy i obok kluczyka leży fartueszek. A gdy już będziesz gotowa to przyjdź do mnie to Ci wszystko pokaże.
- Dobrze.
Weszłam na zaplecze i szybko się przebrałam. Molly mi pokazała co gdzie jest i co do czego służy. Dzisiaj stałam przy tzn. barze śniadaniowym. Przed południe zleciało nawet nie wiem kiedy. Molly co jakiś czas przychodziła i mówiła co mam robić i co poprawić. Zresztą robienie kanapek to żadna filozofia. Gdy miałam chwile na odetchnięcie zanim Molly posłała by mnie na stoliki po zbieranie zamówień otrzymałam sms.
OD: Nieznany numer
Jeszcze raz dzięki za to że nas przenocowałaś, Paul by mnie i Lou a raczej mnie udusił gołymi rękoma.
DO: Nieznany numer.
Domyślam się że to ty Harry tak? I rozumiem że nr masz od Lou?
OD; Harry Styles
Nie, menager nam dał jakbyśmy nie mogli się spotkać na zajęcia bo nam by coś wypadło.
DO: Harry Styles
Ok. Rozumiem. I nie ma za co moja kanapa zawsze Cie przygarnie.
OD;Harry Styles
Będę pamiętał i jeszcze raz dziękuje. Aaa i Louis Cię pozdrawia.
DO: Harry styles
Też do pozdrów.
Uśmiechnęłam się na słowa Harry'ego że Louis mnie pozdrawia. Pomyślałam że chyba mnie lubi. Co wprawiło mnie w jeszcze większą euforie. W końcu podobał mi się ten chłopak. Z rozmyśleń jednak wyrwała mnie Molly.
- Chłopak?
- Słucham? Spytała zaskoczona jej pytaniem.
Kobieta wskazała na tel . - Tak się uśmiechasz do tego aparatu.
- Aaaa nieee, kolega pisał.
- Anastazjo chodź coś Ci pokaże.
Molly zaprowadziła mnie do ściany pełnej zdjęć w ramkach. Było tam pełno jakiś osób i na środku wisiało duże zdjęcie pary.
- Widzisz kochana. Dobrze Ci z oczu patrzy. Widzisz na tym dużym zdjęciu jestem ze świętej mężem. Przeżyliśmy razem 50 lat, niestety on pierwszy mnie opuścił. Był chory. I stary. uśmiechnęła się na wspomnienie swojego męża nawet starego i schorowanego. Kochałam go był moim pierwszym chłopakiem, najlepszym przyjacielem z dzieciństwa znaliśmy się całe życie. Razem założyliśmy ta restauracyjkę i razem o nią dbaliśmy. Chcieliśmy żeby ludziom którzy tu przychodzą kojażyła się z domem. A teraz sama muszę o wszystko dbać. No od dzisiaj mam Ciebie tak ze myślę że będzie mi łatwiej .
- Na pewno Molly.
- Oj nie przerywaj mi, powiedziała z udawanym gniewem. Chciałam Ci po prostu powiedzieć że miłość przyjdzie z czasem a czasami zaczyna się ona od przyjaźni.
- Molly to na prawdę tylko kolega. Zresztą podoba mi się jego przyjaciel.
- Ah ta dzisiejsza młodzież. No cuż musimy wracać do pracy bo nam się goście niecierpliwa kochaniutka.
Reszta dnia zleciała nawet nie wiem kiedy. Molly pomagała mi w pracy a ja dawałam z siebie wszysko co mogłam żeby jej jakoś pomoc i pokazać że się nadaje i szybko się uczę. Dochodziła już 19:30 tłoku w restauracji nie było już i Molly kazała mi iść do domu i spotkamy się po jutrze. Zgarnęłam wszystkie swoje klamoty i poleciałam do domu w końcu na 20 byłam z Sethem umówiona.
Równo o godzinie 20 usłyszałam pukanie do drzwi. Seth się sam wprosił jakby do siebie wchodził. Postawił siatki na blacie w kuchni i zaczął pichcić coś dobrego. Z racji że w "naszym związku" to on rządzi w kuchni ja się nie wtrącam. Podałam mu tylko kieliszek z winem i patrzyłam jak piękne zapachy unoszą się po mieszkaniu. Rozglądałam się do okoła gdy mój wzrok padł na czymś przezroczystym co leżało na stole w pokoju. Po bliższym obejrzeniu przedmiotu doszłam do wniosku że to nie należy do mnie tylko wyciągnęłam tel i naskrobałam pięknego sms.
- Anastazjo chodź coś Ci pokaże.
Molly zaprowadziła mnie do ściany pełnej zdjęć w ramkach. Było tam pełno jakiś osób i na środku wisiało duże zdjęcie pary.
- Widzisz kochana. Dobrze Ci z oczu patrzy. Widzisz na tym dużym zdjęciu jestem ze świętej mężem. Przeżyliśmy razem 50 lat, niestety on pierwszy mnie opuścił. Był chory. I stary. uśmiechnęła się na wspomnienie swojego męża nawet starego i schorowanego. Kochałam go był moim pierwszym chłopakiem, najlepszym przyjacielem z dzieciństwa znaliśmy się całe życie. Razem założyliśmy ta restauracyjkę i razem o nią dbaliśmy. Chcieliśmy żeby ludziom którzy tu przychodzą kojażyła się z domem. A teraz sama muszę o wszystko dbać. No od dzisiaj mam Ciebie tak ze myślę że będzie mi łatwiej .
- Na pewno Molly.
- Oj nie przerywaj mi, powiedziała z udawanym gniewem. Chciałam Ci po prostu powiedzieć że miłość przyjdzie z czasem a czasami zaczyna się ona od przyjaźni.
- Molly to na prawdę tylko kolega. Zresztą podoba mi się jego przyjaciel.
- Ah ta dzisiejsza młodzież. No cuż musimy wracać do pracy bo nam się goście niecierpliwa kochaniutka.
Reszta dnia zleciała nawet nie wiem kiedy. Molly pomagała mi w pracy a ja dawałam z siebie wszysko co mogłam żeby jej jakoś pomoc i pokazać że się nadaje i szybko się uczę. Dochodziła już 19:30 tłoku w restauracji nie było już i Molly kazała mi iść do domu i spotkamy się po jutrze. Zgarnęłam wszystkie swoje klamoty i poleciałam do domu w końcu na 20 byłam z Sethem umówiona.
Równo o godzinie 20 usłyszałam pukanie do drzwi. Seth się sam wprosił jakby do siebie wchodził. Postawił siatki na blacie w kuchni i zaczął pichcić coś dobrego. Z racji że w "naszym związku" to on rządzi w kuchni ja się nie wtrącam. Podałam mu tylko kieliszek z winem i patrzyłam jak piękne zapachy unoszą się po mieszkaniu. Rozglądałam się do okoła gdy mój wzrok padł na czymś przezroczystym co leżało na stole w pokoju. Po bliższym obejrzeniu przedmiotu doszłam do wniosku że to nie należy do mnie tylko wyciągnęłam tel i naskrobałam pięknego sms.
DO: Louis Tomlinson
Lou nie zostawiłeś czegoś u mnie?
OD: Louis Tomlinson.
Nie? A może jednak?
DO: Louis Tomlinson
Trzymam w ręce coś przezroczystego z 5 kreskami kółkiem i na deskorolce i obstawiam że to Twoje słuchawki.
OD:Louis Tomlinson
To jednak coś zostawiłem... mogę po nie za chwile wpaść ?
DO: Louis Tomlinson
Znasz adres. Czekam.
-Z kim ty tak piszesz i co trzymasz w ręce?
Usłyszałam głos Setha dobiegający z kuchni.
- Słuchawki Louisa tego wiesz z one direction.
- Aaaa.. własnie zastanawiałem się jak to się stało ze oni spali u Ciebie bo domyślam się że ofertę pracy to gdzieś znalazłaś ale to tez jest dziwne ze zatrudnili kogoś kto nie pracował nigdy ze sławnymi ludźmi.
- Ej.. watpisze we mnie? - Powiedziałam obrazona
- Nie, nie wątpię po prostu to jest trochę dziwne
- Wiesz nie zastanawiałam się nad tym... ale odpowiadając na Twoje pytanie to po prostu za dużo wypili a raczej Harry wypił. I tyle koniec opowieści.
- Skoro nie chcesz rozmawiać, to siadaj zaraz będzie kolacja.
Minęło może 20 min a usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu wiedziałam kto to i serce zaczęło mi bić szybciej.. Kurcze co jest ? Wcześniej tak nie reagowałam na Lou.
- Proszę- Zmusiłam się by mój głos niczego nie zdradzał i chyba się udało ale na prawdę poczułam zdenerwowanie.
Do mieszkania wszedł jak zwykle wystrojony jakby zszedł z czerwonego dywanu Louis. Uśmiechnął się szeroko na mój widok co odwzajemniłam od razu. Lecz gdy ujrzal Seth'a w kuchni jego uśmiech od razu z znikną i zmarszczył brwi.
- Hej Louis proszę to chyba Twoje co?
- Dzięki wiesz ze wszędzie tego szukałem? W życiu bym nie powiedział ze zostawiłem je u Ciebie.
- Widzisz w przyrodzie nic nie ginie.
- Kolacja Anastazjo.
-Aaaa..Louis to jest Seth ... Seth to jest Louis.
Chłopacy się przywitali wymienili uściski dłoni
- To ja wam nie będę przeszkadzał skoro macie kolacje. Na razie Nasti.
- Na razie Lou do jutra.
- Tak racja do jutra. Pa.
I tyle było go widać.
-Dziwak jakiś z niego powiedział Seth.
- czemu dziwak?
- Jak mnie zobaczył to się zaraz zmył. A może on jest zazdrosny czy coś?
- No co ty Seth jesteś dla mnie jak brat. Pomogłeś mi się tutaj zaaklimatyzować. Nie możliwe żeby był zazdrosny.
- A jednak. A teraz siadaj i jedz. Bo zaraz Ci ostygnie a zimne nie jest dobre.
Może Seth miał racje? W końcu rządził się w mojej kuchni jakby był u siebie , ale z drugiej strony Harry zrobił dzisiaj rano to samo. Hm.. nie będę się nad tym rozwodzić.
Och, dopiero niedawno przypomniało min się o twoim blogu (za co bardzo cię przepraszam). Blog jest świetny, masz bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie. Tylko trochę rzadko dodajesz rozdziały. :c
OdpowiedzUsuńCzekam na NN. ♥
Pozdrawiam. ;3 xx
Świetne opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń